popiliśmy najlepszym winem jakie piłem w życiu
i dołożyliśmy jeszcze przepyszne desery... (mój - poniżej o nazwie "Oh Baby")
Wdaliśmy się w rozmowę z sympatycznymi kelnerkami z restauracji i okazało się, że prawie cała obsługa nie jest australijska, a jest zbieraniną ciekawych postaci z całego świata, jaka na razie wybrała model życia: "popracuje tych 3-6 miesięcy, obejrzę wszystko wokół i pojadę dalej"... Brzmi mocno zachęcająco :-)
Na razie prognoza pogody z północy na jutro raczej nie daje szansy na bezpieczny lot na ląd, więc jest szansa, że będziemy musieli zostać tu dzień dłużej... a może to jakiś znak? :-) Co prawda dziś miało tez tak wiać że miało nie być możliwości przylecieć na tą wyspę, ale ostatecznie wiatr osłabł na tyle że dało się lądować....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz