Podróż do Budapesztu była senna. Kapitan zaraz po zamknięciu drzwi do samolotu włączył ogrzewanie chyba na 25 stopni, tak więc zasnąłem jeszcze gdzieś na płycie lotniska w Warszawie w kolejce samolotów oczekujących na start. Jak się zastanowić to w sumie dobra taktyka linii lowcost'owych by usypiać pasażerów natychmiast po wejściu na pokład, by zbytnio nie marudzili na makabryczną ciasnotę wewnątrz kabiny ... szczerze nie wiem jak na tym siedzeniu ma się zmieścić ktoś wyższy ode mnie (172 cm), bo moje kolana opierały się silnie o siedzenie przede mną...
Obudziłem się, jak się okazało, gdy samolot podchodził do lądowania w Budapeszcie. Obudziło mnie sile szarpnięcie. Poczułem się jak worek ziemniaków, a nie pasażer samolotu. W pierwszej chwili sadziłem że to pilot tak niezgrabnie schodzi do lądowania, ale po wyjrzeniu prze okno natychmiast zrozumiałem co się dzieje. W Budapeszcie po prostu szaleje wicher i samolotem niemiłosiernie rzuca na wszystkie strony. Zaliczyliśmy przy lądowaniu piękny crosswind landing. Szacun dla pilota! Naprawdę świetna robota!
Wiatr wiatrem, Budapeszt wita słońcem i jest ok. 10-15 stopni, drzewa wypuściły już wyraźnie liście a zauważone przy lotnisku migdałowce wypuściły już pąki kwiatowe.
. Na lotnisku jest stoisko ichniego MZA z sympatycznymi paniami doradzającymi jak i czym dojechać i jaki bilet najlepiej kupić. Budapesztańska komunikacja publiczna sprawna. W ok. 45 minut meldowałem się już w hotelu w centrum miasta. Tu miła niespodzianka. Rezerwowałem przez booking.com wybierając raczej półkę średnią czy średnio-niską. Bo to przecież tylko na jedna noc i to niecałą bo pobudka o 4:00. Zarezerwowałem hotel BO 18 Hotel i spotkała mnie bardzo miła niespodzianka... Z zewnątrz schludny budynek, częściowo w starej kamienicy, częściowo w dobudowanym nowym budynku, ale wszystko małe, kameralne, przytulne. Wewnątrz - właściwa niespodzianka. Zamiast tego czego się spodziewałem, wnętrze niczym nie odbiegające od wielu 4 i więcej gwiazdkowych hoteli, przy czym "domowa" skala i sympatyczna obsługa tworzą miła, przytulna rodzinna atmosferę. Jakby ktoś się wybierał do Budapesztu to polecam. Byliśmy "zaopiekowani" na najwyższym poziomie, od razu zatroszczono się o śniadanie (kuchnia pracowała od 6:30 a my ruszaliśmy o 4:30) dopytując się co byśmy chcieli by nam przygotowano i zostawiono na rano i czy zjemy na miejscu czy maja zorganizować pojemniki na jedzenie byśmy mogli zabrać na lotnisko i zjeść tam w oczekiwaniu na samolot. Zostawiłem bagaż i ruszyłem na miasto.
Czy są w sprzedaży ołowiane buty? Serio przydały by się, bo wieje tak potężnie że czasem ciężko ustać na nogach i muszę przytrzymać się jakiegoś elementu "małej architektury" by zachować stabilność.
Kojot! Uważajcie na boeingi, bo znikają i nie wiadomo gdzie lecą.... Może do Australii.
OdpowiedzUsuńNacieszcie się cywilizowanym hotelem, bo między kangurami może być różnie:) Trzymam kciuki za udaną przygodę.
OdpowiedzUsuń