piątek, 5 maja 2017

z Hervey Bay do Emu Park

Poranek leniwy, bo Cessna (wraz z Gosią z naszej załogi) i Piper poleciały na oglądanie wyspy Fraser Island - największej piaskowej wyspy świata .. podobno ... i lądowali tam by zrobić także rekonesans z ziemi.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wielka_Wyspa_Piaszczysta
http://www.fraserisland.net/
https://en.wikipedia.org/wiki/Fraser_Island

Nasz Beechcraft niestety jest za ciężki, by bez obaw wylądować na takim dość prowizorycznym lądowisku. Zatem zamiast po Fraser Island, wybraliśmy się z Robertem i Philem na spacer po Hervey Bay. Trwał odpływ oceanu i na plaży można było obserwować ciekawe rzeczy, jak na przykład odkopywanie się krabów
















wyrzucone na brzeg resztki koralowca


 Nad głowami skrzeczały papugi



a "wydmy" obsadzone były egzotycznymi dla nas roślinami



Tuz przed startem z lotniska w Hervey Bay napotkaliśmy ciekawy samolot obserwacyjny ze śmigłem pchającym

Po starcie niego zaczęło się chmurzyć. Postanowiliśmy choć z powietrza także pooglądać wyspę Fraser Island






Oraz kilka zdjęć Gosi z Fraser Island, która poleciała wcześniej Cessna na wyspę:



 Tak, tak ... dobrze widzicie, tam stoi samolot. Na plaży można lądować lekkimi samolotami o odpowiednim podwoziu i oponach. Tu można obejrzeć filmik z takiego lądowania:
https://www.youtube.com/watch?v=CnqEklcVHd8






















My po przelocie nad Fraser Island zdecydowaliśmy się zapuścić dalej od lądu nad ocean by pooglądać piękne atole i początki Wielkiej Rafy Koralowej.


Tak, tak, ten atol jest zamieszkany i ktoś ma tu lotnisko ;)







Po "upojeniu się widokami atoli, dalej w kierunku lądu i naszego dzisiejszego lotniska przeznaczenia w Emu Park polecieliśmy w "kluczu", choć początkowo nie było prosto się odnaleźć.











Tuz przed przyziemieniem lądującego przed nami samolotu, z zarośli wyskoczyły dwa wielkie kangury zmuszając załogę do gwałtownego przerwania podejścia i odejścia na drugi krąg. My na szczęście wylądowaliśmy bez przeszkód.
Na lądowisku w Emu Park przywitała nas sympatyczna starsza pani, która z ramienia lokalnej wspólnoty samorządowej opiekuje się lądowiskiem i ma tam własny samolot. Kiedy usłyszała ze jesteśmy z Polski, powiedziała, że ona była w Polsce już kilka razy i najbardziej spodobał jej się Kraków, ale nigdy nie przypuszczała że kiedykolwiek jakikolwiek Polak trafi do Emu Park.

Po kolacji znów nieprzytomni padliśmy do łóżek (codzienne wstawanie o 6 jednak nas coraz bardziej męczy, ale krótki dzień niestety wymusza takie pobudki) ... a za oknami pogoda dalej coraz bardziej się psuła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz