Poranek w motelu, jak wymarzony z wyprawy do Australii, po otwarciu drzwi pokoju ...
Zbieramy się rano szybko, bo okazało się, że nieplanowane wcześniej lądowanie w Long Reach przyniosło niespodziankę w postaci znajdującego się w tej miejscowości, jedynego na świecie tego rodzaju muzeum. To QUANTAS Founders Museum - oddzielny wpis o tym umieszczę zaraz, bo to niesamowite miejsce i ludzie.
I wielokrotnie obserwowane lądowiska dla samolotów, przy każdym ranczu, a czasami także po prostu na skrzyżowaniach dróg, gdzie po horyzont obserwowany z samolotu nic nie było..
Pośród "niczego" odnaleźliśmy miejscowość Thargomindah - przystanek na zatankowanie i mamy nadzieje posiłek, a może także na znalezienie jakiś "smaczków" do obejrzenia.
Często spotykane w interiorze tablice. Jako że tu nie opłaca się budować mostów przez okresowe rzeki, a opady w trakcie pory deszczowej zwłaszcza w okresach El Nino bywają obfite i puste suche koryto potrafi się w kilka chwil zapełnić woda nawet o głębokości 2 metrów z prądem jak w górskim potoku. Dlatego po prostu po takich deszczach drogę zamyka się na kilka-kilkanaście godzin lub czasem dni.
i te odległości .. tak do najbliższych wiosek są setki kilometrów przez "nic"
A tu do ogrodu z podlewana soczystą trawą wskoczył jej amator....
Miejscowość okazała się urocza. Taka australijska "do bólu" lub jak kto woli "z obrazka"/
Płynie tu nawet o dziwo całoroczna rzeka /wypływa z gór nieopodal/.
Na jednym z podwórek spotkałem takie "cacko"
A nieco dalej stał "bohater" tej miejscowości. Swego rodzaju "most-prom". Tak jak pisałem wcześniej nawet w takich miejscowościach długo nie budowano mostów przez rzeki, nawet przez rzeki które są całoroczne. W tej miejscowości był bród, ale jak woda była za głęboka to ta ciężarówka służyła jeszcze kilkanaście lat temu jako transport przez rzekę "Flood Truck".
Miejscowy terminal lotniska... z darmową kawą i herbatą ;)
Start, kierunek Narrabri
I lądowanie znów w ciemnościach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz